Skocz do zawartości

Fort 47a Węgrzce


fortyck
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

  • 2 miesiące temu...
  • 1 rok później...
a może by tak w tamtejsze okolice się wybrać? ponownie? Gdzieś tam w tamtejszych okolicach na polach jakieś szańce są itp itd - coś mi się obiło o oczy jak przeglądałem Google Earth
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...
Restauracja fortu została aktualnie praktycznie zakończona. Odmalowano w barwy maskujące elementy oskarpowania i kaponierę w szyi fortu. Dodatkowo zadbano o forteczną zieleń. Ponadto dokonano przebudowy szczytu fortu i powiększono ją o część biurową, która... o dziwo pasuje do wyglądu dzieła. Dla mnie to jeden z lepszych przykładów udanej adaptacji. Szkoda tylko, że elementy pancerza zostały... zabezpieczone - nie wiem czym oni to obłożyli, ale nic na wierzchu nie zostało.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
Szkoda tylko, że elementy pancerza zostały... zabezpieczone - nie wiem czym oni to obłożyli, ale nic na wierzchu nie zostało.

 

To się nazywa Fatrafol. Taki słowacki wynalazek, łatwo się tnie, klei się to na ciepło, dobrze dopasowuje się do kształtu i świetnie izoluje od wilgoci. Można nawet po tym chodzić, byle nie za dużo. Węgrzce mają dość mocno - jak na niewysadzany obiekt - spękany blok koszarowo - bojowy, i przez te pęknięcia lała się woda. Co do samych wież, to odprowadzenia wody z ich przedpancerzy (woda wchodzi tam szczeliną między przedpancerzem a czaszą wieży) nigdy nie działały zbyt wydolnie, a nie konserwowane przez dziesięciolecia uległy zatkaniu i nie działały wcale... Poza tym była jeszcze kwestia strzelnic w czaszach.

Wież nie można dotknąć, ale ich kształt jest dość dobrze czytelny, co jak na rozwiązanie dla którego oddanie kształtu nie było priorytetem jest w sumie nie najgorsze. Poza tym, zawsze można w Fatrafolu wyciąć kółeczko i odsłonić wieże, tylko to wymaga zabrania się za kompleksową konserwację wież od zewnątrz, wraz z rekonstrukcją malowania, i wymyślenia docelowego sposobu ich zabezpieczenia przed opadami.

 

uff, opisałem się...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 miesięcy temu...

Tydzień temu w drodze na Zamek w Chęcinach odwiedziłem Fort Węgrzce. Byłem tam już kilka razy, ale dopiero ostatnio zauważyłem ciekawą rzecz:

 

Mój odnośnik

 

Mój odnośnik

 

Mój odnośnik

 

Mój odnośnik

 

Mnie to wygląda na ślady po pociskach z broni maszynowej, znajdują się one na kaponierach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W latach kiedy fort należał do jednostki wojskowej w fosie znajdowała sie strzelnica. Lewa kaponiera rewersowa była zasypana i stanowiła kulochwyt. Cześć pocisków niestety dotarła do pancerzy, jak też przez otwory w nich do wnetrza kaponiery demolując sciany. Na pancerzach prawej kaponiery rewersowej też można zobaczyc takie ślady. W wiekszości fortów w fosach, ze wzgledu na układ wałów improwizowano strzelnice.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Kierowcy tirów jednej z największych firm spedycyjnych w Polsce - która siedzibę ma w forcie w Węgrzcach - rozpoczęli protest. Zdesperowani pracownicy od tygodni żądali rozmów z zarządem, ale doszło do tego dopiero teraz, gdy zagrozili blokadą siedziby spółki.

 

Więcej na: http://www.tvp.pl/krakow/aktualnosci/spoleczne/kierowcy-tirow-protestuja/2414538

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 miesięcy temu...

Adaptacja fortu w Węgrzcach już raz zyskała uznanie jurorów Nagrody im. prof. Janusza Bogdanowskiego. Po czterech latach fort powraca w nowej odsłonie, jako ostatni kandydat do tytułu najlepszej architektury 2010 roku.

 

 

Kraków, choć bogaty w dobrze zachowane relikty architektury fortecznej, nie może pochwalić się wieloma udanymi przykładami ich rewitalizacji. Pomysły przywracania tych martwych obiektów do życia często bardziej szkodzą, niż służą ich architekturze, a zapał inwestorów gaśnie już na etapie żmudnych uzgodnień konserwatorskich.

 

Dotychczas większość otaczających miasto obiektów tworzących unikatowy zespół Twierdzy Kraków była zabezpieczona tylko prowizorycznie, a te, dla których udało się znaleźć nową funkcję, nie zawsze można było zaliczyć do udanych realizacji. Co innego nadbudowa Fortu 47a w Węgrzcach. Wykonana według projektu pracowni Studio S Biuro Architektoniczne Michał Szymanowski (skład zespołu: Jacek Poproch, Bartłomiej Sitarski, Michał Szymanowski) i zakończona w ub.r. rewitalizacja pokazuje, że szacunek dla historii nie musi wcale oznaczać pokornego historyzmu.

 

Sukcesem okazała się już - przeprowadzona w pierwszym etapie - adaptacja fortu na potrzeby działalności biurowej, która w 2006 roku uzyskała Nagrodę im. prof. Janusza Bogdanowskiego. Właściciel budynku - firma Equus - z wielką pieczołowitością odgruzował oraz zabezpieczył obiekt i pozostałe elementy wyposażenia. Odtworzył też i uzupełnił wiele zniszczonych lub skradzionych przez zbieraczy złomu detali. Ale nie poprzestał na tym. Chcąc powiększyć przestrzeń biurową rozwijającej się firmy, postanowił nadbudować fort.

 

Po czterech latach na płaskim betonowym dachu fortu ustawiono szklano-stalową tubę o drewnianej konstrukcji, która skalą, detalem i materiałem nawiązuje do poszycia dachów wież strzelniczych fortu. W ten sposób budynek przeznaczony pierwotnie pod funkcje militarne powiększył się o nową przestrzeń biurową, nie tracąc przy tym swego charakteru. W środku wyeksponowano fragmenty historycznych pozostałości: betonowe schody prowadzące na szczyt tarasu obserwacyjnego oraz windy amunicyjne, widoczne dzięki częściowo przeszklonej podłodze. Odtworzono też zniszczone stalowe wyłazy, drzwi oraz klapy, zaś wszystkie nowe detale architektoniczne podporządkowano militarnej stylistyce fortu.

 

Projekt niemal pół roku konsultowany był z wojewódzkim konserwatorem zabytków. Kompromis zadowolił obie strony. W ub.r. nadbudowa fortu w Węgrzcach otrzymała nagrodę Województwa Małopolskiego im. Stanisława Witkiewicza (w kategorii architektura użyteczności publicznej) dla najlepszych współczesnych realizacji architektonicznych sprzyjających ochronie i kształtowaniu krajobrazu kulturowego Małopolski. Nagrodę przyznano za "udane kompozycyjne powiązanie nowego i starego w architekturze (...) pokazujące możliwości i walory zagubionej myśli urbanistycznej o potrzebie włączenia zielonego systemu fortyfikacyjnego XIX-wiecznej Twierdzy Kraków w kształtowany na nowo krajobraz miasta".

 

Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dawno nie czytałem artykułu tak bzdurnego i najeżonego tyloma błędami merytorycznymi. Jak to ujął dobry wojak Szwejk - okropnie lubię, gdy ludzie bałwanieją do kwadratu.

 

Właściciel budynku - firma Equus - z wielką pieczołowitością odgruzował oraz zabezpieczył obiekt i pozostałe elementy wyposażenia. Odtworzył też i uzupełnił wiele zniszczonych lub skradzionych przez zbieraczy złomu detali.

 

Po pierwsze, właścicielem fortu nie jest firma Equus, tylko prezes firmy Equus osobą własną (firma odeń fort wynajmuje), a to jest różnica. Istotna o tyle, że firma właśnie upadła (to tyle komentarza na temat jej rozwijania się).

 

Po drugie, firma nie uzupełniała detali skradzionych przez zbieraczy złomu, bo Węgrzce nigdy nie padły ofiarą tychże. Fort zawsze był obiektem zamkniętym i strzeżonym. Podczas remontu i adaptacji nie odtwarzano więc ani nie uzupełniano żadnego detalu o charakterze historycznym, bo nie było takiej potrzeby. Był tylko jeden wyjątek - winda amunicyjna na pierwszym piętrze koszar; zachowana w stanie niekompletnym została uzupełniona detalami przeniesionymi z innych wind (żadna kompletna nie była, a zdecydowano się na wyeksponowanie tej, ze względu na położenie) i elementami rekonstruowanymi.

Panu dziennikarzowi najwyraźniej pomylił się detal historyczny ze współczesnym wyposażeniem (oświetlenie, ubikacje itd), stylizowanym "fortecznie".

 

na płaskim betonowym dachu fortu

Ten człowiek był tam w ogóle kiedyś?

 

ustawiono szklano-stalową tubę o drewnianej konstrukcji, która skalą, detalem i materiałem nawiązuje do poszycia dachów wież strzelniczych fortu.

O Jezu nazareński, królu żydowski, co za bełkot.

Jak może coś, co ma przekrój owalny czy jajowaty być tubą? Jak może jajasta "tuba" o długości kilkudziesięciu, szerokości koło dziesięciu i wysokości koło czterech metrów nawiązywać do "poszycia dachów wież strzelniczych", które nie mają więcej niż dwa - trzy metry średnicy i najwyżej metr z małym hakiem wysokości? Co to są w ogóle"dachy wież strzelniczych"? Co to są w ogóle "wieże strzelnicze"?

Domniemuję, że chodzi o wieże pancerne - jak widać, światły dziennikarz wie lepiej, że durny czytelnik nie wie, co to jest wieża pancerna, bo nigdy nie widział na oczy np. czołgu czy okrętu, nie oglądał filmów w których czołgi czy okręty występują i nie czytał książek. Dlatego durnemu czytelnikowi trza stworzyć nowy byt pod tytułem "wieża strzelnicza", żeby mu się skojarzyło z wieżyczką strażniczą w obozie koncentracyjnym albo innym łagrze. Albo z dajmy na to amboną myśliwską.

Domniemuję ponadto, że chodzi o kołpaki wież pancernych. Kto nie widział, można obejrzeć wierne repliki (oryginały już nie istnieją) na Grębałowie. jakim cudem w światłym umyśle pana dziennikarza powstała myśl, że kołpak wieży może być podobny do tej nadbudowy, doprawdy nie wiem. To tak, jakby pomylić szalupę wiosłową z lotniskowcem atomowym. W końcu jedno i drugie ma dziób, rufę i pływa, to jest podobne i porównywalne wielkością, nie?

 

W środku wyeksponowano fragmenty historycznych pozostałości: betonowe schody prowadzące na szczyt tarasu obserwacyjnego oraz windy amunicyjne, widoczne dzięki częściowo przeszklonej podłodze. Odtworzono też zniszczone stalowe wyłazy, drzwi oraz klapy,

Pan dziennikarz nie tylko tam nie był zapewne, ale i po polsku nie umie. Według niego "fragmentem historycznej pozostałości" jest coś, co zachowało się w 100% i nawiasem mówiąc zostało uszkodzone w ramach opisywanej adaptacji. A w przekonaniu, że pan dziennikarz tam w ogóle nie był utwierdza mnie to, że pisze o windach amunicyjnych widocznych dzięki przeszklonej podłodze. Po pierwsze, w nadbudowie na stropodachu nie ma żadnych przeszklonych podłóg. Po drugie, nie ma tam wind amunicyjnych. Po trzecie, przeszklenia podłóg są wewnątrz fortu, a nie jego nadbudowy, i należą do wcześniejszego etapu adaptacji wykonywanej według projektu biura architektonicznego Czegeko. Po czwarte, przeszklony jest szyb windy działowej, a nie amunicyjnej. Po piąte, nie odtwarzano drzwi, włazów i klap, bo żadnych włazów ani klap nigdy w tym forcie nie było (poza kaponierami rewersowymi i deklami do szamb, ale to jest w zupełnie innej części fortu!), a drzwi akurat się zachowały i są tam dalej. A tych drzwi, które się nie zachowały, akurat nie odtwarzano.

 

Nagrodę przyznano za "udane kompozycyjne powiązanie nowego i starego w architekturze (...) pokazujące możliwości i walory zagubionej myśli urbanistycznej o potrzebie włączenia zielonego systemu fortyfikacyjnego XIX-wiecznej Twierdzy Kraków w kształtowany na nowo krajobraz miasta".

Jak można mówić o "myśli urbanistycznej" w kontekście działań adaptacyjnych sprowadzających się do nadbudowy budynku? Gdzie tu jest na miłość boską urbanistyka? Albo ja, albo ten kto to napisał nie umie po polsku.

 

Be be be beb bebebe beeeełkot....

Edytowane przez kuba
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytaniem jest jednak... ile jeszcze fort stałby na terenie pilnowanym. Co by się stało, gdyby skończył się dozór, a inwestor by się nie znalazł. Owszem, w Krakowie brak obiektu muzealnego chroniącego w całości jakiś fort i wykorzystujący go w sposób nie wymagający przebudowy... tylko kto by się podjął takiej inicjatywy. Może to nas boleć... ale lepiej nie będzie. Szczególnie w Krakowie co pokazuje większość inwestycji na terenie miasta.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...
  • 2 tygodnie później...

Proszę nie naruszać zasad forum!

 

Jakby kto jeszcze nie czytał Regulaminu forum tu fragment: ''Każde forum ma swoją określoną tematykę, pisząc nowy wątek należy starannie wybrać do którego z nich najlepiej pasuje''.

 

Posty z tego tematu a dotyczące Fortu Tonie zostały przeniesione do odpowiedniego tematu czyli o Forcie Tonie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 miesięcy temu...

Na Gazecie.pl natrafiłem na wywiad poświęcony fortowi Węgrzce. Dziennikarz rozmawia z nowymi gospodarzami obiektu. Pomyślałem, że warto go tu przytoczyć.

 

Dawny fort to nie jest miejsce dla każdego

(Dawid Hajok, 16.10.2011)

Budowle forteczne narzucają pewne schematy i trzeba się z tym pogodzić. Wielu inwestorów rozpoczynając prace, nie zdaje sobie z tego sprawy. Dlatego tak wiele cennych obiektów Twierdzy Kraków stoi pustych i niszczeje - mówią gospodarze biurowca w Forcie 47a w podkrakowskich Węgrzcach. Rozmowa z Grzegorzem Święchem i Leszkiem Kadłuczką.

Dawid Hajok: Jaką wartość stanowi militarny rodowód tego obiektu?

 

Grzegorz Święch, przedstawiciel inwestora, spółki Lavelio: Jest kilka czynników decydujących o atrakcyjności przestrzeni biurowych na rynku nieruchomości. Pierwszym jest atrakcyjność wizualna. Zakładaliśmy, że ze względu na swoją militarną przeszłość nasz obiekt w szczególności spodoba się mężczyznom, dla których wartość dodaną stanowić będzie właśnie charakter wnętrz, eleganckich, ale przywodzących na myśl wspomnienia z czasów dzieciństwa, czyli zabawy z bronią z patyków. A to jest argument, który pozwala spojrzeć na tę właśnie przestrzeń nieco bardziej przychylnym okiem niż na klasyczny budynek biurowy. Tak buduje się konkurencyjność. Ale to nie wszystko. Ze względu na swoją lokalizację - obiekt położony jest bowiem na obrzeżach miasta - najemcy mogą liczyć na niższe ceny najmu w porównaniu do przestrzeni biurowych zlokalizowanych bliżej centrum.

 

Wprowadzanie drugiego życia do obiektów fortecznych, których w Krakowie mamy wiele, przebiega dość mozolnie. Właściwie do dziś udało się zrewitalizować zaledwie kilka fortów. Wielu właścicieli latami zmaga się z materią i kapituluje. Dlaczego?

 

Leszek Kadłuczka, administrator fortu: Ryzyko jest ogromne, nakłady duże, a stopa zwrotu bliżej nieokreślona w czasie. To może zniechęcić wielu inwestorów. Kiedy rozpoczynaliśmy tę inwestycję, obiekt, a właściwie jego ruina, był w trakcie procedury wpisu do rejestru zabytków. To dodatkowe utrudnienie. W pierwszym etapie na potrzeby biurowe zaadaptowano parter i piętro, a następnie nadbudowano tarasy fortu, wykorzystując w całości na potrzeby działalności biurowej. Nie udałoby się to bez determinacji i odwagi właściciela obiektu. Tego typu budynki powstawały z myślą o czasowym przebywaniu w nich żołnierzy. Z tego należy zdać sobie sprawę, zanim jeszcze podejmie się decyzję o adaptacji. Trudno przecież przemieszczać ściany, które mają po kilka metrów grubości i kilkadziesiąt długości, tylko dlatego, że ich układ nie pasuje do naszej koncepcji. Trzeba umieć dostosować się do zastanej sytuacji, ale to zależy już od kunsztu architekta i umiejętności poskromienia własnych ambicji. Tego typu budynki po prostu narzucają pewne schematy i trzeba się z tym pogodzić. Obiekt forteczny dyktuje rozwiązania, ale być może nie każdy jest w stanie to zrozumieć. Zresztą nie ma się co oszukiwać, za te same pieniądze, ale w krótszym czasie można postawić biurowiec czy inny budynek od zera. Wówczas nie trzeba godzić się na tak dalece idące ustępstwa. Wielu inwestorów rozpoczynając prace, nie zdaje sobie z tego do końca sprawy. W zderzeniu z rzeczywistością ich wyobrażenia wykruszają się niezależnie od formy prowadzonej działalności. Dlatego tak wiele cennych obiektów Twierdzi Kraków nadal niszczeje.

 

Wszystkie one nadają się do takiej adaptacji, jaką przeprowadziliście w Węgrzcach?

 

L.K.: Nie. W tym przypadku mieliśmy szczęście, ponieważ przez lata fort pozostawał w rękach wojska. Dzięki temu uniknął nadmiernego zawilgocenia. Nie we wszystkich tego typu obiektach jest tak dobrze. Warto to sprawdzić, zanim zdecydujemy się na kupno czy dzierżawę fortu.

 

Fort 47a jako biurowiec działa już od sześciu lat. Jak wygląda zainteresowanie najemców?

 

G.S.: Większość biurowców powstających w obrębie dużych aglomeracji miejskich, w tym także w okolicach Krakowa, to typowe szklane domy wypełniające przestrzeń miejską. Zazwyczaj nie wnoszą niczego oryginalnego, nowego. W tym przypadku było inaczej. U genezy projektu leżało założenie - obiekt ma pełnić funkcje biurowe, ale chcemy, by był inny niż typowe biurowce. Miał wnieść dodatkowe wartości architektoniczne i dawać poczucie przyjemnego i fajnego miejsca do pracy. Dziś na około 2 tys. m kw. powierzchni użytkowej ponad połowa jest wynajęta. Stale szukamy jednak nowych najemców, właśnie wprowadził się do nas dom aukcyjny Abbey House. Zdajemy sobie jednak sprawę, że to miejsce nie jest dla każdego. Na pewno nie odnajdą się tu firmy prowadzące działalność detaliczną. Fort 47a to właściwy adres dla firm, którym zależy na określonym wizerunku. Takie miejsca robią wrażenie. Dziś, w dobie wzmożonej konkurencji, liczy się nie tylko charakter prowadzonej działalności, ale także sposób jej opakowania. Gdyby tak nie było, trudno przypuszczać, by inwestor podjął trud adaptacji tak specyficznej budowli na cele komercyjne.

 

Adaptacja Fort w Węgrzcach otrzymała w 2006 r. Nagrodę im. prof. Janusza Bogdanowskiego, przyznawaną przez Stowarzyszenie Archi-Szopa i "Gazetę Wyborczą" w Krakowie. W 2010 r., po zakończeniu kolejnego etapu adaptacji, fort był kandydatem do nagrody

 

Źródło: http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,10470366,Dawny_fort_to_nie_jest_miejsce_dla_kazdego.html

 

Wydaje mi się, że warto też przytoczyć jeden z komentarzy do powyższego tekstu.

 

Wstępnie warto zwrócić uwagę na sprzeczność: ”Kiedy rozpoczynaliśmy tę inwestycję, obiekt, a właściwie jego ruina, był w trakcie procedury wpisu do rejestru zabytków. To dodatkowe utrudnienie...” - w zestawieniu z: ”... przez lata fort pozostawał w rękach wojska. Dzięki temu uniknął nadmiernego zawilgocenia”; oraz w zestawieniu ze stanem faktycznym na miejscu; fort 49a „Węgrzce” od zawsze należał do najlepiej zachowanych zabytków Twierdzy Kraków. Fakt, że przeprowadzający wywiad nie wychwycił tej fundamentalnej nielogiczności, świadczy na niekorzyść tak rzemiosła dziennikarskiego, jak i samego czasopisma. Ale to „drobnostka”. Warto zauważyć rzecz drugą: tę, że „dodatkowe utrudnienie” w tym tekście może się łączyć w odbiorze niekoniecznie z zawilgoceniem, lecz z objęciem ochroną prawną przez wpis do rejestru zabytków.

 

Nie tylko ten szczegół, lecz cały ten tekst, pozornie pozytywny w sprawie zabytków fortecznych, w istocie wcale taki nie jest. Jego wymowa to popieranie wszelkiej działalności inwestycyjnej bez względu na okoliczności. Wręcz podręcznikowo widać z niego standard podejścia inwestorskiego, typu: to trudne, niekorzystne, a zwłaszcza kosztowne, że w zabytkach ściany są za grube, więc nie da się ich, niestety, przestawiać jak komu pasuje do wizji (bo to wizja jest najważniejsza, a nie zabytek). Na tym tle rzecz charakterystyczna, że wzmianka o nagrodzie im. Bogdanowskiego pada tylko jako hasło, nieważna informacja uzupełniająca. A tej nagrody nie dostaje się za przestawianie ścian w zabytkach. Z tekstu jasno wynika, że w takich działaniach w ogóle nie chodzi o zabytek, o cokolwiek związanego z czyimkolwiek dobrem, prócz policzalnego dobra inwestora. Podejście architekta-twórcy jest też reprezentatywne. Ma rację jak najbardziej o oryginalności takiej siedziby jako istotnej w wizerunku firmy - ale uzasadnienie idzie nie od głowy, lecz od ogona: poprzez skojarzenie z dziecinnymi zabawami w strzelaninę. Szczęśliwie ilustracje trochę to łatają, pokazując charakter wnętrza. Najlepsze stoi na samym początku: zabytki narzucają swoje konieczności, czyli ograniczają swobodę inwestycyjną (czyli wolność), ale trzeba się z tym pogodzić nie z jakiejkolwiek racji, lecz wyłącznie dlatego, że nie ma innego wyjścia; po prostu są zbyt solidnie zbudowane, żeby człowiek mógł realizować swoją wolność.

 

Z tego ogółem bardzo ewidentnie wynika, że ochrona zabytków jest trudna, za droga, nieodpowiednia do współczesności, bo bardzo mało utylitarna; po prostu niepożądana. Aczkolwiek jednak na zabytku utylitarnie można coś zyskać, a mianowicie wizerunek firmy; i to jedyna wartość zabytku, dla której zabytki chronić, odnawiać, adaptować, no cóż, można, ale niechętnie. Innych wartości on albo nie ma, albo są zupełnie nieistotne. Ten tekst jak na dłoni pokazuje, że inwestorom, projektantom i dziennikarzom literalnie wszystko się poplątało, nade wszystko hierarchia wartości i

ważności - i właśnie tak kształtują rzeczywistość, tudzież ludzi, dla których piszą, projektują, inwestują itd. Ochrona zabytków fortecznych, przynajmniej w Polsce, nigdy nie stała dobrze; tym łatwiej ją całkiem położyć; w tym za pomocą takich działań, jak ten wywiad. Przecież środki masowego przekazu, w tym gazety, są opiniotwórcze, kształtują opinię publiczną, czyli nas, czytelników; m.in. po to są. Tu chodzi jednoznacznie o tworzenie powszechnej akceptacji dla wywracania do góry nogami zabytków w celu zarabiania na tym. Gdyby nie, ten tekst byłby inny. Nie polegałby na potraktowaniu zabytku tylko jako pretekstu, na zredukowaniu wartości zabytku do współcześnie użytkowej, tym samym nie zamykałby się na krytyce, że się zabytek do takiej utylizacji źle nadaje; nie tylko o płytko emocjonalnej stronie skojarzenia z męskim dzieciństwem byłaby mowa. Bo to nie te racje decydują przede wszystkim o sprawie na tle tego artykułu bardzo dziwnej, nienaturalnej, a może i chorej. Otóż w tej Europie, do której pono Polska należy, ochronę i zagospodarowanie właśnie takiej fortyfikacji zabytkowej, XIX/XX-wiecznej, jej adaptacje właśnie konserwatorskie, zachowawcze (które oczywiście są użytkowe), traktuje się od końca XX w. coraz poważniej; Holandia, Belgia, Dania, mniej Włochy, poniekąd i Francja, i Anglia (Niemcy raczej nie, z przyczyn psychospołecznych oraz z przyczyny, że takich akurat zabytków prawie tam nie ma; zachowane głównie z czasów do 1. połowy XIX w.). Takie działania współtworzą tam już nie wizerunek jednej firmy, lecz całych państw oraz ich demokratycznych władz wobec ich własnych społeczności. Za takie rzeczy dostaje się nagrody Europa Nostra (to coś jak Oscar albo Nobel w dziedzinie ochrony zabytków); która to nagroda nieprzypadkowo tak się właśnie nazywa. Takie działania wszakże opierają się na wyprzedzającym, rzetelnym, szerokim informowaniu ludzi o tych zabytkach, ich charakterze, wartościach oraz szacunkach, co i jak dana zbiorowość może na nich zyskać (nie tylko finansowo, ale także, np. tzw. modnie „produkt turystyczny”).

 

Krótko mówiąc: nie dajmy się zwariować, ani czarnej, ani nawet białej propagandzie; nie przyjmujmy bezkrytycznie tego, co nas kształtuje.

WBrzoskwinia

Edytowane przez Frangern
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się

Komentowanie zawartości tej strony możliwe jest po zalogowaniu



Zaloguj się
 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...