Skocz do zawartości

fortyck
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Wyjątkowo, bo po wyprawie, zakładam temat o niej :D

 

A celem tej 21 wyprawy były forty: ruina Fortu Sudół, Fort Łysa Góra oraz Fort Węgrzce i schron amunicyjny (nieco powtórkowa wyprawa)...

 

Przyszła masa uczestników, wkrótce fotorelacja na stronie www.fortyck.pl

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, foto i opis z wyprawy już niebawem.

 

Tak, wygonili nas, czyli z naszej grupy dwie osoby, za to, że wtargnęły (wiedząc o ewentualnych konsekwencjach) na teren prywatny Fortu Łysa Góra.

 

Co do bliskości nowego osiedla tak blisko Fortu Łysa Góra, przykre, że na takie coś dano zezwolenie; ale zapewne wiąże się to z tym, że właściciel Fortu jak i osiedla to jedna i ta sama spółka... wszystko zatem jest powiązane: adaptacja Fortu dla potrzeb przedewszystkim mieszkańców tegoż osiedla.

 

Ruiny i opuszczone forty to tragedia, a zagospodarowane i niedostępne (trudno by wpuszczano np. do kuchni) to przeczekanie na lepsze czasy ale zabezpieczone przed dewastacją i to się chwali.

 

Ale jak się dobrze poprosi i załatwi to zezwolą choćby na obchód dookoła danego fortu ;)

 

Bardzo podobało mi się zachowanie całej naszej grupy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

Jestem nowy itd. Miłej lektury

 

Wyprawa nr 21 - oczami ignoranta 20 IV 2007

Prawie zupełnie pusty autobus linii dawno już wymazanej z mojej pamięci zmierzał powoli do swego ostatniego przystanku. Zmęczony dniem wczorajszym, nie umyty ze względu na spędzoną poza domem noc, myślałem o czekającej mnie wyprawie. Kim są ludzie, którzy zainteresowali się Twierdzą, o której ja wiem tak mało? Jakie cele im przyświecają? Ciekawość utrzymywała moje pozbawione porannego posiłku ciało w stanie, który pozwalał mi chodzić i myśleć, jakby mi ktoś kazał machać rękami na pewno nie dałbym rady. Wysiadłem na pętli i mój wyczerpany wzrok zogniskował się po chwili na grupce młodych ludzi stojących nieopodal przystanku, „to pewnie oni” – pomyślałem i wolno, lecz zdecydowanie podszedłem do grupy. Uśmiechnięte twarze powitały mnie miło, ale to nie byli przedstawiciele KTK, ale PTTK, niby brzmi całkiem podobnie, ale różnica jednak istnieje i bynajmniej nie chodzi o szyk czy o dodatkową literę P. „Poczekamy” – pomyślałem zupełnie mi się wydawało logicznie i słusznie i przysłuchiwałem się chwilę rozmowie studentów.

Na horyzoncie pojawił się nagle żywiołowy facet z pociechą w postaci syna ubranego w moro. „Ha, to pewnie ktoś w stylu fortmastera” – pomyślałem zadowolony. Po chwili rozmowy jasne były dwie rzeczy: po pierwsze – wiedzę na temat fortów mam na nieskończonym minusie, po drugie – nie był on jednak przedstawicielem KTK.

Czas mijał. Umówiony na zbiórkę termin dawno przepadł i postanowiliśmy (ja zdaje się powiedziałem ważące w tej kwestii zdanie, brzmiało ono zdaje się: mhm, albo dobra, albo chyba nawet nic nie powiedziałem) wyruszyć sami. Przy Forcie Sudół okazało się, że KTK spotkał się przy innej pętli i tak ze względu na błąd w planowaniu systemów komunikacyjnych naszego miasta doszło do nieporozumienia. Na szczęście los nam sprzyjał, grupy się spotkały i całkiem naturalnie i bez zbędnych formalności, wymieszały. Pan Adam, bo tak wszyscy się do niego zwracali, był organizatorem wyprawy i okazał się być spokojnym i cichym kolesiem, który głównie zajmował się fotografowaniem fortów. Oprócz niego na miejscu były już trzy inne osoby. Sympatyczny miłośnik Twierdzy na rowerze i para podróżująca samochodem. Imion ich nie spamiętam gdyż jak wspomniałem byłem mocno wyczerpany, a imiona to nie jest mój mocny punkt.

Fort Sudół był, jak to mają w zwyczaju krakowskie forty w rękach miasta, mocno zdezelowany, zniszczony i zaśmiecony. Żywiołowy koleś, który przedstawił się nam jako Pan Krystian przejął rolę wodzireja i opowiadał o forcie w sposób zajmujący i ciekawy, raz na jakiś czas wołając oddalającego się w poszukiwaniu przygód i skarbów małego Kacpra. Studenci słuchali, zadawali pytania i wesoło sobie gaworzyli, pan Adam fotografował wszystko i wszystkich, para trzymała się razem, rowerzysta – Adam, którego imię właśnie sobie przypomniałem (głównie dlatego że już jednego Adama musiałem zapamiętać) także opowiadał o forcie z tym, że zwracał się raczej do węższego grona odbiorców lub uzupełniał to co mówił pan Krystian.

Droga do kolejnego fortu minęła miło i w dobrej atmosferze. Słońce grzało, wiatr lekko szumiał a uczestnicy wyprawy rozmawiali między sobą. Jedni o Twierdzy, inni niekoniecznie.

Fort Łysa Góra znajdujący się na prywatnym terenie osiedla Magiczne Wzgórze (czy coś w ten deseń, w każdym razie porażkowa nazwa) wzbudził wiele negatywnych emocji w uczestnikach wyprawy. Oczywiście nie sam fort, ale to że wpadł on w ręce prywaciarza i został zamknięty dla zwiedzających. Nie poddaliśmy się jednak i spróbowaliśmy zdobyć obiekt siłą. Mimo znaczącej przewagi liczebnej, ale ze względu na to, że mieliśmy ze sobą kobiety i dzieci, zostaliśmy odparci przez ochroniarza. To nas jednak nie zniechęciło. Staraliśmy się dostać na teren osiedla podstępem przez dziurę w siatce (ja zdaje się byłem prekursorem próby wdarcia się na teren fortu, chyba że ja to byłem ten co nic nie robił tylko stał obok). Zwyciężeni w tej bitwie, ale nie pokonani w wojnie udaliśmy się do następnego punktu na mapie naszej wycieczki.

W drodze do kolejnego fortu zwiedziliśmy, oczywiście konkretnie zdemolowane, schrony, a także i tu już mogę powiedzieć z ręką na sercu że była to moja inicjatywa, oglądaliśmy żaby w sadzawce.

Fort Węgrzce jest siedzibą prywatnej firmy, której nazwy nie mogę niestety, gdyż byłaby to krypto-reklama, przytoczyć. Nie udało nam się wejść do środka, zwiedziliśmy jednak dość dobrze dach obiektu i jego zewnętrzne elementy. Po solidnej porcji informacji od pana Krystiana i Adamów wszyscy, może prawie wszyscy, spożyli krzepiący posiłek i po chwili relaksu wróciliśmy na pętlę.

Tu kończy się moja opowieść, dodam tylko że na pętli zostałem poczęstowany przez studentów z PTTK ciastkiem, które było moim pierwszym posiłkiem od nocy dnia poprzedniego. Wróciłem do domu autobusem, którego numeru linii nie spamiętam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kahush, na Tonie wyjscie jest w planach i impreza na pewno nie bedzie zamknieta, wiec zapraszamy :) Z reguly każdy może przyjsc na wyprawe, pomimo ze w nazwie jest Krąg czyli figura zamknieta, to tak naprwde staramy sie być otwarci na kazdą propozycje.

Pozatym, to naprawde fajny opis :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...