Skocz do zawartości

Przygody w fortach


fortyck
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Że też nikt nie wpadł na taki ciekawy temat, a sporo o takich naszych przygodach, które spotkały zapewne prawie każdego początkującego (i nie tylko) wędrownika po fortach nie tylko krakowskich, było pisane w SB i mówione na naszych wycieczkach :)

 

Powtórzę moją przygodę forteczną, która mnie spotkała już dawno bo ładnych kilka lat temu, chyba w 2000 lub 2001 a może i 2002 roku, nie pamiętam.

 

Było to podczas mojej z pierwszych wędrówek i poznawania Fortu Rajsko :)

 

Było to chyba na wczesną wiosnę, dzień był nieco pochmurny, a ja gdy tam zaszłem (wtedy jeszcze nie na piechotę jak obecnie, ale autobusem z aż Borku Fałęckiego) i obejrzałem (to było moje drugie lub trzecie spotkanie z Rajskiem) obiekt to już się dzień miał ku końcowi (krótkie dni)...

 

Cały obiekt wcześniej obszedłem wszędzie dookoła (wtedy teren był dobrze zamknięty a nie jak od jakiegoś czasu) i nie było żywej duszy... wszędzie cisza... czasem tylko odgłosy przyrody (np. krzyki kuropatw; hehe kto się na ich odgłosy nie wzdrygnął) przyprawiały o dreszcz w tej ciszy...

 

Po całkowitym zwiedzeniu Fortu postanowiłem iść w powrotną drogę przez środkową poternę i wyjść z kaponiery do fosy; ale wcześniej (przezorność) w tym właśnie miejscu w kaponierze zaraz za wejściem, w ciemności (nie widać gdy wejdzie się z pola do środka) zaraz jak zaczynają się schody postawiłem... pustą (moją) puszkę chyba po napoju Pepsi (?)... taki alarm na wszelki wypadek ;)

 

No i jestem w poternie środkowej, po mału idę (wtedy nie miałem latarki ze sobą) naprzód małymi kroczkami... co chwilę nasłuchując... niesamowitej ciszy jaka nagle jakby się spotęgowała coś jak cisza przed burzą... nie pamiętam jakie już mnie wtedy myśli naszły.

 

Jestem już w połowie poterny, i nagle przypomniało mi się o tej puszce... a co by było gdyby... miałem już pewne myśli o ewentualnym co by było na przykład gdyby ktoś w nią... i co wtedy robić? gdyby szedł w moją stronę... gdzie uciekać wtedy, żywej duszy przecież w Forcie... i... nagle...

 

... i nagle... słychać głuchy odgłos (akustyka też zrobiła swoje) nieświadomie przewróconej owej puszki i w mgnieniu sekund trzask gniecionej butem owej puszki...

 

Nie sposób opisać co wtedy myślałem (urzeczywistniło się coś co przed chwilą sobie wyobrażałem?)... brrr...

 

No to sekundy wydawały się jak wieczność... co tu robić? nagle oprzytomniałem i coraz szybszymi krokami wycofuję się w górę... nasłuchuję a tu... cisza... nagle: znów słychać coraz... szybsze kroki (taki ciężki odgłos potęgowany przez akustykę kaponiery) zbliżające się w moim kierunku; tam gdzie chcę się wycofać...

 

No to wziąłem nogi za pas i szybko pobiegłem w stronę ''wyjścia ewakuacyjnego'': z wału (po prawej stronie Fortu Rajsko jest taka wydeptana ścieżka na wale) zbiegłem przed dziedziniec obiektu, ale nigdzie nikogo nie ma, szybko podeszłem w stronę fosy (prawa strona Fortu) ale nie podeszłem pod pierwszą widoczną kaponierę; nagle przeczucie podpowiedziało mi, że ktoś/coś mnie z niej obserwuje...

 

Nawet nie podeszłem... postanowiłem szybko wrócić na autobus a już zmierzchało się nieciekawie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

.............................................. nie mam pytań...

 

wiem jak ja się poczułem kiedy patrzyłem w dół do tej poterny i nagle usłyszałem tąpnięcie na samym dole i małe światełko latarki....

 

zawał na miejscu a co dopiero samemu.................

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Było to w wakacje 2005 roku. Ja mój tata i mój kolega jedziemy na fort Pękowice. Gdy zajechaliśmy na Pola koło baterii sprężonej (W tedy nie miałem pojęcia co to był ten "dołek z bunkrami w środku")zapytaliśmy się paru osób gdzie fort. Pojechaliśmy za wskazaną drogą, a tu..... wywrócone drzewo na środku drogi.... no nic, wysiedliśmy przeszliśmy pod drzewem (dosłownie pod ) i nagle naszym oczom ukazał się fort (W tedy był okropnie zarośnięty ). Wchodzimy do środka, zwiedzamy wszystko ładnie pięknie aż mojemu tacie zachciało się iść na całkowicie obrośnięty dach.... Tata szedł przede mną, a kolega za mną.

Mówię do taty: "Uważaj na dziury w dachu po kominach wentylacyjnych) w odpowiedzi usłyszałem (Lepiej ty uważaj) i w tym momencie wpadłem w "tą dziurę"..... jakbym się przechylił w prawo to wyrwał bym nogę i spadł z dachu....... ale dzięki pomocy kolegi i taty wyciągi mnie z "dziury" po tym wszystkim wróciliśmy do domu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak już pisałam na SB , miałam z koleżanką pewną przygodę w forcie Mydlniki .

Pewnego zimowego dnia jakieś 2 tyg. temu , wybrałyśmy się na spacer , porobić kilka zdjęc itp. i zahaczyłyśmy o fort mydlniki . Najpierw zwiedziłyśmy fosę , wały , dach i przedpole . Wreszzczie przyszedł czas na wnętrze . Przy wejściu , zobaczyłam świeże ślady w śniego-błocie i takież same , tylko że w środku , jakby ktoś otrzepywał buty . Od razu poczułam swąd . "Ktoś coś tu palił" powiedziałam koleżance " A , wydaje ci się " . Najpiew koszary , tradycyjnie kibelek , składzik na amunicje . Przyszedł czas na mroczny schron główny . Swąd narastał . Nagle , obok studni zobaczyłam dogorewające ognisko . Pokazałam je koleżance , a ta nic sobie tego nie robiła . Nagle , z wnętrza schronu dobiegł nas szeptająco-świszcząco-mamroczący dżwięk/głos . Uciekłyśmy w " trymiga" . Byłam szczególnie przerażona , bo biorąc pod uwagę moją poprzednią , samotną wyprawe , która też zakończyła sie ucieczką ( dla tych którzy nie wiedzą , robiłam zdjecia , i ukazała mi się człekopodobna , szara postać ) w forcie Mydlniki dzieje się cos dziwnego . |

 

czyżbyz duch piromaniaka , który ongiś zmarł tam, od wybuchu rakiety własnej roboty straszył w forcie ? :mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łukasz - No tak, takie rzeczy tylko w... fortach :mrgreen:

 

MRu - Napisz tą historię co byłaś w innej twierdzy ;) opowiadałaś ją nam na FM z 6.12.08 :)

 

Bartek - Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, a wracając do takich spraw czyli przykrych mniej lub bardziej wypadków w fortach; mnie się zdarzyło wpaść jedną nogą do tej jednej ze studzienek kanalizacyjnych na terenie Fortu Rajsko (tak, też tu), podczas robienia zdjęć do Galerii (te co są obecnie, na dzień 2.02.09); zagapiłem się a widziałem i wiedziałem o tych niebezpiecznych i odkrytych studzienkach... nagle... jakbym zapadł się pod ziemie ;) głupie uczucie, dosłownie w mgnieniu oka; na szczęście na strachu się skończyło i.. małym obtarciu, inną sprawą było to co się mi przydarzyło w czasie końcówki 31 wyprawy KTK na Krzemionki ;) nieco sobie głowę ubiłem; niedużo ale strach ma wielkie oczy (zwłaszcza, że już kiedyś miałem takie zda(e)rzenie z czym innym).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do wypadków, to właśnie w regulaminie wypraw jest taki o to wpis...
Zalecane nieoddalanie się od grupy i słuchanie poleceń (ze względów bezpieczeństwa; licho nie śpi, a o wypadek w starych fortach Twierdzy Kraków nie trudno).
a miejsc niebezpiecznych nie brakuje, w każdym forcie coś sie znajdzie, tak samo przed nim ;) :P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodzi o Kutno ?

Tam wiele przygód się zdarzyło . Wiele nie pamietam . Wiele pozostanie w mojej pamięci .

Dwei najwazniejsze napisze .

Idziemy sobie ciemnym korytarzem , oświetlonym przez jedynie jedną , małą żarówkę . Gaśnie swiatło . Przewodnik mówi , żeby się nie ruszać . Po jakiejś minucie światło znów się zapaliło a ja stwiedziłam że ... nie ma mojej grupy . Poleciałam za " strzałeczkami" wskazującymi drogę . Szłam dobre 1,5-2 minuty i znow nic . Strach mnie aż sparaliżował . Korytarze w Twierdzy Kutno mają ponad 4 km podziemnych korytarzy , i jeszcze te opowieści o zagubionych turystach ... brr . i co tu poczać ? stanełam na strzyżowaniu jakiś orytarzy i czekałam , nasłuchiwałam przez chwile ale echo było mylace . po chwili , jakieś 20 metró odemnie , na skrzyżowaniu dwóch innych korytarzy korytarzy dostrzegłam znajomą twarz przewodniczki .

 

Przygoda druga , już nie tak dziwna , to było dla mnie przejście krasnalim korytarzem . ma on wymiary ok 60 cm szerokości na 70 wysokosci . Było to dla mnie trudne ( jestem wysoka i mam klaustrofobie ) 10m do przejscia . Żeby przejść musiałam sie niemal czołgac , zgubiłam bluze nic nie było widać ale jakoś przeszłam .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Zupełnie inną odmianą przygód są pobyty w czasie (przypadkiem czy celowo) załamań (krótko i długotrwałych) pogody; deszczu, burz.

 

Zdarzyło się mi przez tyle lat sporo takich pobytów w fortach; najczęściej w Lasówce i Prokocimiu.

 

Emocje gwarantowane; akustyka w niektórych miejscach fortu w czasie np. wyładowań atmosferycznych robi wrażenie, ale nawet odgłosy deszczu...

 

Celowe pobyty (wiedząc jaka jest pogoda) to frajda; straszne odczucie wokół pustki i ciszy... tylko odgłosy piorunów czy wody kapiącej z murów...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 lata później...

Temat dość intrygujący!

 

Szkoda, że tylko kliku prawdziwych zapaleńców potrafi się dzielić!

 

Ja napiszę może nie swoją przygodę ale to co zobaczyłem: było to już kilka lat temu, bodajże na Rajsku, idąc środkową poterną usłyszałem jakieś emocjonalne głosy przed koszarami wewnętrznymi ;) no pomyślałem sobie - jak i zapewne większości przyszło by to na myśl, głodnemu chleb na myśli :D - pewnie parka się rucha, no bo czemu nie? miejsce idealne, z dala od ludzi, spokój...

 

Podchodzę cicho w stronę skąd słychać te odgłosy... ''- w tą stronę... - tak niżej... o. tak!, teraz pochyl się bardziej w bok...''

 

A tu zaskoczenie: stoi oparta przy murze koszar, ładnie ubrana laska a obok stoi facet z aparatem i gestykuluje jej by zrobić kolejne ujęcia zdjęciowe! noż prawdziwa sesja (ale amatorska) zdjęciowa w forcie!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się

Komentowanie zawartości tej strony możliwe jest po zalogowaniu



Zaloguj się
 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...